Piękną zimę przyniósł nowy rok. Mróz ścisnął, chłodem tnie na wskroś – przypomniał mi się fragment wiersza Jonasza Kofty. Do tego brokatem sypie z nieba, pod butami skrzypi, niebo błękitnieje, promienie słońca muskają twarz. Wzięłam dzieci, sanki i na spacer. Zostawiliśmy kilka aniołków na śniegu. Dzień wcześniej rozpoczęłam wraz z synem sezon narciarki. Wymroziło nas, przewiało, ale ja to lubię.
Dobry weekend, bo poza powyższym jeszcze kino. Zobaczyłam „Ukryte piękno”. Wyszłam wzruszona. Może i wyciskacz łez, może i granie na emocjach, ale kto się zetknął z podobną sytuacją, ten wie, czuje i rozumie. Nowy Jork… pomyślałam, że chciałabym w tym roku odwiedzić to miasto. Piękna muzyka, w tym poruszająca piosenka „Looking to closely” Finka, którego namiętnie słuchałam ponad 2 lata temu.
A dziś koncert noworoczny w NOSPR-ze. Lekko, radośnie i dowcipnie. Zanurzyłam się w muzyce i trwałam w tym zanurzeniu jeszcze w domu, kiedy to dzieci dawały mi prywatne koncerty: „Mamo posłuchaj teraz ja”. Oboje uczą się grać na keyboardzie.
Czytam „Tak miało być” Wayne W. Dyer’a, książkę, którą dostałam w prezencie, w odpowiednim czasie i momencie.
Wylosowałam z mojego „pudełeczka myśli” dzisiaj karteczkę: „Nic we wszechświecie nie zdarza się bez powodu. My, istoty ludzkie mamy w życiu wyjątkową misję: iść na przód z pewnością, że choć czasem jest ciemno, znów pojawi się słońce”.
Taki u mnie początek roku.