I październik minął. Październik – dla mnie miesiąc aktywności, zmian i początków.
W październiku m.in:
– Wprowadziłam lekkie zmiany w kolorystyce mojego domu. Potrzebowałam energii, więc do szarości, brązów i błękitów dorzuciłam czerwień. I nareszcie kupiłam sobie dywan do salonu. Cieszyłam się z tego faktu jak dziecko. Tak miło teraz gołą stopą smyrać. I zrobiło się tak przytulnie w domu. Dobrze się teraz czuję. Mam tak po swojemu.
– Obcięłam włosy. Poczułam jakby coś odpadło. Głowa lżejsza się zrobiła.
– Zdjęłam literki m&t, które przyklejone były nad łóżkiem w sypialni. Powiesiłam w tym miejscu zdjęcie morza.
– Pojechałam do Warszawy na szkolenie coachingowe i znów się pozytywnie nakręciłam. Do tego poznałam ciekawych ludzi.
– Odbyło się pierwsze spotkanie dla samodzielnych rodziców, które moderuję.
I pogoda w większości była cudowna. Jesień złota, kolorowa. Dywany z liści w parkach. Biegałam z aparatem rankami, by uchwycić to piękno.
Czuję, że moje życie jest wypełnione ludźmi. Relacjami. Rozmowami. Jestem ogromnie wdzięczna za to, że tak wiele osób pojawia się z różnych stron. A ja się do nich uśmiecham. Przyjmuję ich zaproszenie. Jest mi dobrze.
Bo życie to właśnie dzielenie się sobą, swoimi historiami, emocjami, pytaniami, odpowiedziami. Wraz z ilością wysłuchanych historii rośnie we mnie łagodność, o zrozumienie łatwiej, a oceny wędrują do kosza.